A ci g***o - nie obchodzi ich to. Ja się pytam, co się dzieje z młodzieżą?
Mam 33 lata
Jak byłem w 8 klasie (93-94) to polonistka też marudziła że kiedys to był temat rzeka a teraz już nie
Stary człowiek i morze to straszna szmira jako ksiązka
Ten film chyba był w 1993 roku
"Stary człowiek i morze to straszna szmira jako ksiązka"
Ręce opadają. Co za kreton.
o dziwo wolałem książkę. może dlatego, że tą faktycznie przeczytałem? :P
ale podejrzewam że przeczytałem bo zwyczajnie mnie wciągnęła w porównaniu z P. Tadeuszem, Dziadami, Potopem... ponoć to też kiedyś tematy rzeka i jakieś wartości niosło... może dlatego, ze kiedyś to się można było do tego odnieść, utożsamić się z tym.
Na podstawie tego, że wartości przedstawiane kiedyś w książkach pisanych kiedyś były bardziej aktualne wtedy gdy były pisane niż później, po latach. najlepszym przykładem jest czytanie starej gazety, która nie ma nic wspólnego z tym co dzieje się teraz. Czytając ksiażkę o wydarzeniach, w których brałeś udział, lub żyłeś w czasach gdy wydarzenia w niej przedstawiane miały miejsce, tu dziesz w skutkach przeznie pozostawionych możesz się wczuć bo czujesz jej nastrój, wiesz dokładnie o co chodzi, byłeś tam i przeżyłeś. Na dodatek większość szkolnych lektur pisana została w taki sposób, że mimo dynamicznej akcji jaką ma przedstawiać jest nudna jak flaki z olejem. Taki Pan Tadeusz, przeczytałem dwa razy, a nie pamiętam nic oprócz tego co nauczyciel nam wyłożył na polski wpółczesny. Przepraszam, z tego też nieiwele pamiętam bo nadal było to nudne, nawet mordowanie się na szable. Nik z moich krewnych nie mógł się do tego odnieś i opowiedzieć. Jak ja mam to zrobić? Po prostu nie da sie odnieść do czegoś z czym nie miało się styczności. Można sobie ewentualnie wyobrazić, ale w tym ma nam pomagać napisana książka. A jak one są pisane to już wytłumaczyłem.
Ale zdajesz sobie sprawę, że to kwestia twojego indywidualnego odbioru, a nie tego, że coś jest obiektywnie takie czy siakie?
Nie sądzę abym był wyjątkowym chamem, który jako jedyny nie potrafi wczuć się w sytuacje przedstawiane w książce.
Książka ma ( w moim wydaniu, podajże z '56 roku, 68 stron) i wcale nie jest taka zła, jak niektórzy uważają. Ale film też można obejrzeć, jako powiedzmy, dodatek, jeśli chodzi o lekturę.
Filmu nie widziałem, ale książka to jedna z najnudniejszych pozycji jakiejkiedykowliek miałem nieprzyjemność czytać. Pozdrawiam, entuzjasta twórczości Czechowa i Dostojewskiego.
A jako nauczyciel/ka nie powinieneś/aś bluźnić ^^ Ja Pani/u wszystko z przyjemnością objaśnię! Otóż książka może i ma jakieś przesłanie ale ja bym je zamieściła na jednej stronie, a nie w całym opowiadaniu. Ponadto łowienie ryby to niedobry sposób na przedstawienie młodzieży odwagi i wytrzymałości człowieka. Zwłaszcza jeśli stary mówi ryby, później do ręki, do siebie... Według mnie książka ta nie powinna być w kanonie lektur. Przeczytałam ją w mękach czując na sobie ten uczniowski obowiązek, ale zmarnowałam czas. I jeszcze film?! No proszę was.
* i jeszcze te niepotrzebne nikomu sceny, którymi przekładane bylo łowienie starego ;____;
"Ponadto łowienie ryby to niedobry sposób na przedstawienie młodzieży odwagi i wytrzymałości człowieka."
Ręce opadają. Co za kretonka.
20 lat temu to film mógł się podobać :) Sam pamiętam jak się oglądało "Lessie wróć" oraz "Dr Quinn" w niedzielę po 18, a później gumisie lub smerfy :)
U mnie w gimnazjum bezmózgowce poszczały się ze śmiechu na Pianiście jak Niemcy wywalali dziadka z balkonu
Nic się nie dzieje. Po prostu są jeszcze niedojrzali. Ja w wieku gimnazjalnym jedyne wrażenia, jakie wyniosłam z tej książki, to poczucie frustracji, że musiałam przewalić się przez kilkadziesiąt stron o tym, jak jeden koleś łowi jedną rybę zwieńczone absurdem jakim jest fakt niedowiezienia jej w całości. Krótki wniosek: i na co to wszystko?!